Nie wykorzystaliśmy szansy na poprawę jakości i wzmocnienie swojej siły konkurencyjnej

Data publikacji:
15-03-2019

Data publikacji:

15-03-2019

Najpierw wiara w to, że embargo szybko minie, a później niewiara, że na Wschodzie może rozwinąć się produkcja sadownicza, sprawiły, że - moim zdaniem - nie wykorzystaliśmy dobrze ostatnich lat na konieczną poprawę jakości i wzmocnienie swojej siły konkurencyjnej na zagranicznych rynkach.

 

Jak grupy producenckie radzą sobie w tych trudnych tegorocznych warunkach?

Sezon jest trudny dla wszystkich. Grupy prowadząc wewnętrzną politykę dotyczącą produkcji, odmian, jakości, dysponują lepszym produktem niż wielu sadowników niezorganizowanych. To one w dużej mierze zaopatrują sieci, a także realizują eksport, często na nowe, dalekie rynki. Jeśli chodzi o jabłka, to ich głównym produktem jest jabłko deserowe, przemysł jest odpadem, ale też sprzedawanym najczęściej na podstawie umów, po cenach płaconych przez przetwórcę, a nie punkt skupu. Oczywiście problemem są ceny jabłek deserowych, przy większości odmian nie pokrywają one kosztów produkcji.

Czy kryzys jaki dotknął sadownictwo odbija się również na funkcjonowaniu grup i w jaki sposób?

Należy oczekiwać, że prowadzona w tym sezonie, przez większość grup, polityka polegająca na sprzedaży owoców praktycznie tylko od członków poprawi relacje na linii członek-grupa. Dla wielu producentów członkostwo w grupie stanie się szansą na sprzedaż owoców deserowych w ogóle. To dla nas nowe doświadczenie, ale spółdzielcy z krajów Europy Zachodniej często podkreślali, że członkostwo w spółdzielni, to przede wszystkim szansa na sprzedaż.  

 

Funkcjonujemy już kilka lat w formule embarga, czy można uznać, że branża nie bardzo sobie z nim radzi, czy wręcz przeciwnie?

Embargo było niewątpliwie dużym impulsem prorozwojowym dla ogrodnictwa w Federacji Rosyjskiej, ale też w państwach ościennych, które miały i mają prawo eksportu owoców i warzyw na rynek rosyjski. Zostało to dobrze wykorzystane, z każdym rokiem przybywa tam dużych sadów zakładanych według najnowszych światowych technologii, produkujących owoce deserowe. Ogranicza to nasze możliwości eksportowe na te rynki, ale przede wszystkim już zaczyna stanowić konkurencję dla naszego eksportu na rynkach trzecich, jak również na rynku polskim.

 

A u nas? Embargo, jak każdy kryzys, też  powinno być impulsem prorozwojowym i zapewne wielu powie, że stało się, przecież zbieramy więcej ton jabłek niż przed 2014 rokiem, przybyło hektarów sadów. Jak podaje Eurostat tylko w latach 2012 – 2017, powierzchnia upraw jabłoni wzrosła o 12,4%, ogólnie sadów o prawie jedenaście procent, a przecież na wzrost zbiorów ma też wpływ zastępowanie starych sadów nowymi nasadzeniami. W efekcie produkujemy więcej jabłek deserowych … z przeznaczeniem do przetwórstwa. Utrzymujące się od lat sprzężenie ceny jabłka deserowego z przemysłowym, co jest logiczne skoro „deser” trafia do przetwórstwa, nie pozwala na szybszą poprawę jakości i wymianę odmian.    

 

Jednak najpierw wiara w to, że embargo szybko minie, a później niewiara, że na Wschodzie może rozwinąć się produkcja sadownicza, sprawiły, że, moim zdaniem, nie wykorzystaliśmy dobrze ostatnich lat na konieczną poprawę jakości i wzmocnienie swojej siły konkurencyjnej na zagranicznych rynkach. Pozytywnie należy ocenić zaangażowanie zarówno władz, jak i organizacji branżowych oraz samych grup w pozyskiwanie nowych rynków i promocję na nich naszych owoców. 

 

Jak Pan widzi przyszłość grup?

Mam nadzieję, że pójdziemy drogą wyznaczoną przez unijne przepisy dotyczące wspólnej organizacji rynków owoców i warzyw, drogą, którą od lat idą producenci w innych krajach UE. W zasadzie nie ma dla niej logicznej alternatywy, jeśli producenci chcą być kimś więcej niż tylko producentami surowca. Myślę, że mają takie ambicje, wielu których znam zdecydowanie je ma. Nasze organizacje powinny powiększać swoje rozmiary, zwiększać udział w rynku, doskonalić produkcję, umacniać się na dotychczasowych rynkach i zdobywać nowe. Sprzyjać temu powinna realizacja programów operacyjnych. Jednocześnie powinna następować dalsza koncentracja podaży poprzez współpracę między organizacjami, tworzenie i umacnianie zrzeszeń, konsorcjów, odchodzenie od konkurencji polsko-polskiej, bo tylko wówczas będziemy mogli obsłużyć wymagające rynki.

Trzeba pamiętać, że jednym z celów organizowania się jest dostosowanie produkcji do potrzeb rynku pod względem jakości i ilości. Organizacje producentów mogłyby to skutecznie czynić, ale przy większym stopniu zorganizowania. Jeśli zorganizowanie nie zwiększy się, należy spodziewać się rynkowego sposobu regulacji produkcji, a wówczas na pytanie „kto przetrwa?” nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Stracą na tym zarówno producenci, jak i grupy oraz firmy handlowe. Będzie to też zapewne oznaczało, że handel (a może i produkcja) owocami i warzywami będzie w Polsce zorganizowany na zupełnie innych zasadach. Wiele w tym zakresie jest w rękach producentów, zarówno tych już zorganizowanych, jak i pozostałych.

 

Dziękuję za rozmowę. 

 

Autor: Aneta Gwara-Tarczyńska

Źródło: http://www.sadyogrody.pl/handel_i_dystrybucja/106/boguta_nie_wykorzystalismy_szansy_na_poprawe_jakosci_i_wzmocnienie_swojej_sily_konkurencyjnej,17168.html