W obecnych warunkach sady przemysłowe są dobrą alternatywą
Data publikacji:
28-08-2019
Data publikacji:
28-08-2019
- Kiedyś jedna z osób zarządzających zakładami przetwórczymi powiedziała, że Polska jest jedynym krajem, który produkuje tak dużo przemysłu, a jednocześnie nie ma ani jednego sadu przemysłowego. Można powiedzieć wręcz, że w Polsce jabłka przemysłowego praktycznie nie ma, są tylko odpady od produkcji deserowej. Na Zachodzie sady przemysłowe jest to coś co się oddziela. Najgorsze jest to, że na dzień dzisiejszy wielu sadowników jeżeli produkuje coś co w 50 proc. trafia do przemysłu ponosząc koszty produkcji jabłka deserowego, nie ma szans na pozytywny wynik finansowy - mówil Michał Lachowicz, prezes organizacji producentów owoców La-Sad.
Dodaje, że produkcja jabłka przemysłowego jest względnie tania. - Jeżeli ktoś ma glebę niekoniecznie odpowiednią do produkcji jabłek deserowych albo nie bardzo sobie z tym radzi to powinien przeanalizować, czy jabłko deserowe daje mu wyższe zyski niż dałoby mu jabłko przemysłowe. Jeśli ktoś sobie przeliczy że mógłby zebrać 60 ton/ha Idareda – a nie Gali 30 ton/ha - za powiedzmy 30 gr/kg bez inwestycji w chłodnie, skrzynie, środki chemiczne i tak dalej to w zasadzie jest to całkiem dobry wynik. Przy zbiorach Gali 30 ton/ ha w sytuacji kiedy są duże straty po przechowywaniu trzeba by realnie dostać 1 zł/kg dobrych jabłek, żeby średnia po odliczeniu kosztów przechowywania i ubytków wyszła 33 gr/kg. Niech każdy sobie zada pytanie, czy ma taką kwaterę w której udział jabłka deserowego w jego produkcji jest na tyle duży, żeby pokryć różnicę kosztów – apeluje.
- Znam kilku sadowników którzy przy założeniu, że kilogram jabłka przemysłowego kosztuje 35 groszy a wynajem chłodni oscyluje w granicach 30 gr/kg nie dostaną za każdy kilogram owoców średnio ze skrzyni 65 gr/kg. Przed nami weryfikacja. Moce produkcyjne przemysłu mamy ogromne i jeszcze długo nie zapełnimy mocy produkcyjnych zakładów przetwórczych – przyznaje i podkreśla, że w Polsce brakuje dla przetwórstwa kwaśnych odmian jabłek. - Wydaje mi się, że gdyby sadownik poszedł z propozycją posadzenia sadu przemysłowego z odmianami jabłek, które są pożądane do przetwórstwa to prawdopodobnie dostanie więcej niż te 30 groszy. Jeśli ktoś potrzebuje towaru to płaci za niego więcej niż za ten który na dostępny na rynku – mówi Michał Lachowicz.
- Wiem, że w dalszym ciągu w sadownikach jest przekonanie, że mają najlepsze jabłka. Chyba jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby sadownik dostał słaby raport z sortowania jabłek i nie powiedział, że to wina grupy. Jesteśmy jedynym krajem w którym zakłady przetwórcze przerabiają dużą ilość jabłek, nawet eksportujemy już jabłka przemysłowe do kilku krajów i nie mamy ani jednego sadu przemysłowego. Oznacza to, że produkujemy mnóstwo przemysłu ponosząc koszty produkcji jabłek deserowych. W tym momencie radzę po prostu chłodną kalkulację. Jeśli jestem sadownikiem, który jest w stanie produkować jabłka, które średnio z raportów sortowania ma poniżej 20 proc. przemysłu to oznacza, że jestem sadownikiem, który powinien produkować jabłka deserowe. Jeżeli nie, to może warto usiąść z kartką i przeliczyć, czy nie wyszedłbym lepiej na dogadaniu się z zakładem przetwórczym i posadzeniu dla nich sadu przemysłowego – komentuje prezes grupy La-Sad.
Obecnie sadownicy jako sady przemysłowe sadzą wiśnie, które praktycznie w całości są kierowane do przetwórstwa. - W tym przypadku nie ma problemu z przyznaniem, że sadzę sad wiśniowy na przemysł. Natomiast w przypadku jabłek trudno się sadownikom przełamać. Przez lata to faktycznie było bez sensu. Pamiętam jak zakładaliśmy naszą grupę producentów to ceny powyżej 1 zł/kg na wiosnę były cenami normalnymi. Natomiast teraz, jak dochodzimy do 80 gr/kg w lutym to istnieje przekonanie, że cena jest w miarę dobra. Wynika z tego, że jeżeli nasze oczekiwania cenowe się zmieniły to i kalkulacje produkcji powinny się zmienić. Warto podkreślić, że sady przemysłowe są zwykle kontraktowane na 5 czy 10 lat. Dla przetwórców to też jest plus, że mają zagwarantowaną konkretną ilość jabłek o odpowiedniej kwasowości – dodaje.
Czeka nas przewartościowanie. - Nie chciałbym, żebyśmy produkowali dużo jabłek przy małej ilości odbiorców, co w ostateczności doprowadzi nas do długiego przechowywania i wysypania jabłek na przemysł z powodu ich psucia. Dzisiaj, jeżeli ktoś otwiera przechowalnie i musi wysypać jabłka na przemysł bo pojawiła się oparzelizna powierzchniowa za 40 gr/kg to poniósł 30 groszy kosztu przechowywania, do tego 10 groszy za zbiór a gdzie pozostałe koszty? – zastanawia się Michał Lachowicz.
Według niego, jeśli na dzień dzisiejszy nie znajdziemy alternatywy to będziemy musieli zamykać gospodarstwa. - Zarówno produkcja innych owoców, jak i nieskończone zapotrzebowanie na jabłka przemysłowe są alternatywą tylko trzeba to sobie odpowiednio poukładać – podsumował prezes grupy producenckiej La-Sad.
Źródło: sadyogrody.pl