Gdyby producenci byli dobrze zorganizowani nie potrzebna byłaby ustawa
Data publikacji:
25-09-2019
Data publikacji:
25-09-2019
Wersja ustawy dot. umów kontraktacyjnych skierowana do Sejmu mówi o konieczności zawierania umów tylko z pierwszym nabywcą będącym przetwórcą lub dystrybutorem, pośrednikiem. Zniknął też przepis pozwalający na zgodę producenta na cenę niższą od referencyjnej poprzez podpisanie odpowiedniego oświadczenia, czego domagały się organizacje zrzeszające - mówi Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.
W projekcie ustawy dotyczącej umów kontraktacyjnych istnieje zapis według którego sadownik ma zawierać umowę z pierwszym odbiorcą. Jak Pan to skomentuje?
Myślę, że warto przypomnieć historie tych przepisów w naszym kraju. Relacje producent – przetwórca budzą emocje od dziesięcioleci. Kiedy były większe kryzysy w tych relacjach, protesty sadowników, dla ich zażegnania powoływano zespoły, które m.in. opracowywały wzory umów kontraktacyjnych, których później niestety nikt nie stosował. Producenci domagali się od kolejnych ministrów rozwiązań prawnych, które gwarantowałyby takie umowy. Wejście w życie z dniem 1 stycznia 2014 roku rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1308/2013 dało taką szansę. Jego art. 168 dotyczy bowiem stosunków umownych. Przepisy dotyczące konieczności zawierania umów wprowadzono ustawą z dnia 10 lipca 2015 r. o zmianie ustawy o Agencji Rynku Rolnego i organizacji niektórych rynków rolnych oraz niektórych innych ustaw. Wówczas określono, że konieczna jest umowa producent – przetwórca, a jeżeli pierwszym nabywcą, nie jest przetwórca, umowa między kolejnymi nabywcami jest również zawierana na piśmie. Przepis ten uchylono ustawą z dnia 7 lipca 2017 r. zmieniającą tę ustawę. Wówczas wprowadzono też kary dla odbiorców. Od tej pory istnieje obowiązek zawierania umowy jedynie między producentem a pierwszym nabywcą, którym bardzo często nie jest
W projekcie obecnie procedowanej ustawy, kiedy mieliśmy możliwość zapoznać się z nim w końcu maja, również mówiło się o umowach między kolejnymi pośrednikami. Wersja ustawy skierowana do Sejmu mówi już o konieczności zawierania umów tylko z pierwszym nabywcą będącym przetwórcą lub dystrybutorem, pośrednikiem. Zniknął też przepis pozwalający na zgodę producenta na cenę niższą od referencyjnej poprzez podpisanie odpowiedniego oświadczenia, czego domagały się organizacje zrzeszające
Co to oznacza dla przetwórców, a co dla punktów skupu i producentów owoców?
Biorąc pod uwagę obowiązujący stan prawny, pierwsi odbiorcy, którymi mogą być, i najczęściej są, punkty skupu lub bezpośrednio przetwórcy, zobowiązani są do podpisywania umów z producentami. Za brak umowy lub za wadliwość umowy na odbiorcę mogą być nałożone kary. Jeżeli obecnie procedowana nowelizacja wejdzie w życie, umowa będzie musiała zawierać cenę nie niższą od ceny referencyjnej. Cena ta będzie dotyczyła umowy między producentem a pierwszym odbiorcą. Jeśli będzie nim punkt skupu, to już jego sprzedaż do kolejnego pośrednika, czy do przetwórcy, nie będzie podlegała rygorowi ceny referencyjnej, a więc przetwórca może pośrednikowi zaproponować i zapłacić cenę niższą od niej.
Co to oznacza dla kolejnych ogniw? Sadownik powinien otrzymać oczekiwaną cenę. Punkt skupu ponosi ryzyko, że nie sprzeda surowca po cenie gwarantującej zwrotu kosztu zakupu i poniesionych kosztów, nie mówiąc o zysku, bo przetwórcy nie muszą być zainteresowani zapłaceniem mu takiej ceny. Wówczas możemy oczekiwać bankructw pośredników. Ich miejsce mogą zajmować zorganizowani producenci, np. spółdzielnie rolników, które będą sprzedawać surowce bezpośrednio przetwórcom.
Ustawowe wdrożenie nośnego społecznie hasła: umowy producenta z przetwórcami z określoną ceną, wydaje się, musiałoby równać się z ustawowym zakazem działania, a przynajmniej skazaniem na likwidację wielu firm zajmujących się obecnie handlem surowcami dla przetwórstwa, a to jest chyba trudne w gospodarce rynkowej.
Tutaj nasuwa się refleksja, wypowiedziana przez jednego z sadowników: „żeby producenci byli dobrze zorganizowani nie potrzebna byłaby ustawa, czy działania Eskimosa”.
Czy Polska nie straci konkurencyjności poprzez wprowadzanie cen referencyjnych?
Po pierwsze należy zadać pytanie, czy te ceny będą odbiegać od cen płaconych przez przetwórców w poprzednich latach, wydaje się, że nie. Przecież, w przypadku jabłek, te ceny wahały od ośmiu groszy do kwot przekraczających złotówkę za kilogram. Myślę, że nie cena surowca tylko inne składniki kosztów takie, jak koszty pracy, energii, wody, wysokość podatków, w większym stopniu decydują o cenie produktu i konkurencyjności. A cena surowca? Przecież nigdzie nie wyprodukuje się za darmo jabłek, wiśni, porzeczek, czy aronii.
Czy wobec np. niższych cen koncentratu ukraińskiego przetwórcy nie stracą kontraktów co w dalszej kolejności spowoduje brak zainteresowania polskimi jabłkami?
Jeśli chodzi o jabłka, to bardziej obawiam się konkurencji ukraińskiej na rynku owoców deserowych. Przecież sadownicy ukraińscy, czy inwestujący tam kapitał zagraniczny, zakłada sady produkujące jabłka deserowe, w dużej mierze z myślą o eksporcie i to niewątpliwie na rynki, na których obecnie my sprzedajemy swoje jabłka. Sytuacja braku zainteresowania przetwórców polskimi jabłkami może mieć miejsce dopiero wówczas, kiedy dowiemy się, że na Ukrainie, czy w innym państwie na wschód od Polski zaczną powstawać duże sady przemysłowe do zbioru maszynowego. Moim zdaniem będzie to oznaczało, że przetwórcy postanowili zaopatrywać się w surowiec z tamtych terenów lub przenieść produkcję koncentratu jabłkowego dalej na Wschód, bo tam produkcja będzie tańsza, tak, jak swego czasu przenieśli ją do Polski, ale, jak wcześniej wspomniałem, nie tylko cena surowca jest ważna. Nie bez znaczenia będzie też przyjazne dla biznesu otocznie prawne w danym państwie.
Wydaje się, że jest wiele powodów dla których kapitał przetwórczy pozostanie w Polsce jeszcze czas jakiś. Jego przedstawiciele od pewnego czasu sygnalizują określone oczekiwania w stosunku do sadowników, chodzi o jakość surowca. Dzisiaj praktycznie każdy sadownik mówi, że produkuje jabłka deserowe, tylko jakimś niezrozumiałym zrządzeniem losu jest to, że około 60% tej produkcji trafia do przetwórstwa. Może więc warto zastanowić się czy jest się producentem wysokiej jakości jabłek deserowych, czy szanowanym producentem wysokiej jakości jabłek sokowych, na cydr, dla przemysłu cukierniczego, itp.
To, czy będzie zainteresowanie polskimi jabłkami zależy przede wszystkim od polskich sadowników, czy będą mieli, czy będą chcieli mieć atrakcyjną ofertę dla odbiorców.
To są oczywiście rozważania typu: co by było gdyby …, bo ustawy przecież póki co, nie ma. Zasadnym jest pytanie, jak będą wyglądały relacje sadownik – przetwórca jeśli nie będzie ustawy, nie będzie cen referencyjnych. Może warto sięgnąć po dodatkową możliwość stworzoną przez wcześniej wspomniane przepisy unijne. Otóż państwo członkowskie może ustanowić mechanizm mediacji dla przypadków, w których brak jest obopólnej zgody na zawarcie umowy, zapewniając w ten sposób sprawiedliwość w zakresie stosunków umownych.
Źródło: sadyogrody.pl