Gdyby niektórzy sadownicy nie zbijali cen, to nie byłoby tak źle
Data publikacji:
14-03-2017
Data publikacji:
14-03-2017
Ceny zniechęcają sadowników do produkcji jabłek. Jeśli nie wzrośnie unijna pomoc na wycofywanie owoców z rynku, to niektórzy wytną jabłonie.
- Skutki rosyjskiego embarga nadal są odczuwalne - mówi Piotr Grochowalski, sadownik z miejscowości Zduny (pow. brodnicki) należący do Grupy Producentów Owoców Roja. - Sytuacja na rynku jest trudna, ceny są niskie. Sadownicy dostają około złotówki za kilogram jabłek.
Marża zjada zbyt dużo
Za to w sklepach za kilogram tych owoców dobrej jakości kupujący płaci średnio 2,50 zł. - Sklepowa marża nie powinna wynosić więcej niż 50 procent - uważa sadownik. Tańsze są owoce w promocji. - I tak odbywa się to naszym kosztem - dodaje Piotr Grochowalski.
- Co prawda pojawiają się nowe rynki zbytu jabłek, ale nie wypełniły one luki po handlu z Rosją - uważa Adam Piszczek z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Mini-kowie, który jest współwłaścicielem niewielkiego sadu.
- Ten rok może być znowu zły dla polskich sadowników - uważa Roman Jagieliński, były wicepremier i minister rolnictwa, dziś sadownik i prezes Grupy Producentów Owoców Roja, której członkami są także kujawsko-pomorscy sadownicy. - To efekt m.in. nadpodaży, ale także polskiej głupoty. W naszym kraju najwięcej złego robi konkurencja polsko-polska. Gdyby niektórzy sadownicy nie zbijali cen, to nie byłoby tak źle. Szkodliwy jest również brak lojalności członków grup producenckich, którzy nie respektują zapisów umów.
Jagieliński dodaje, że grupy owocowo-warzywne przeżywają regres. Dzieje się tak m.in. dlatego, że niektóre przepisy wręcz zniechęcają do działania w grupie producenckiej, podnoszą koszty działalności: - Jeśli sadownik w pojedynkę wybudował chłodnię, sortownię, to może sprzedawać np. jabłka o 15-20 gr/kg taniej niż grupa, bo ma mniejsze koszty, związane choćby z płaceniem podatków od nieruchomości - uważa prezes grupy Roja. - Zatem dopóki w Polsce nie pozbędziemy się głupoty, to także sadownikom będzie źle.
Chcą większej pomocy
Na początku marca br. Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa, przedstawił polski wniosek do KE w sprawie interwencji na rynku jabłek. Sytuacja na tym rynku w Polsce jest nadal trudna - podaje resort rolnictwa. - Sadownicy dostają około złotówki za kilogram jabłek, a kilka tygodni temu było to jeszcze mniej, nawet o 10-20 groszy - uważa Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Dlatego Polska ponownie zwróciła się z wnioskiem do KE o zwiększenie przydzielonej nam kwoty wsparcia na wycofanie jabłek z rynku do wysokości z roku ubiegłego 2015/2016. - Dobrze, że jest taki wniosek, choć jest on spóźniony o co najmniej kilka miesięcy - dodaje Maliszewski. - Przyznane Polsce 7 tys. ton to drwina z polskich sadowników, bo nasz kraj miał największy udział w eksporcie do Rosji.
Maliszewski dodaje, że bez tej pomocy sadownikom byłoby jeszcze trudniej: - I tak mamy najtańsze owoce w Europie. Gdyby sadownicy dostawali jeszcze mniej, to konsumenci na tym by nie zyskali, a ubyłoby jabłoni, no bo jak długo można dokładać do produkcji?